W ostatnich tygodniach Instytut Pamięci Narodowej (IPN) znalazł się w centrum uwagi mediów i opinii publicznej. Wszystko za sprawą prezesa Karola Nawrockiego, który od momentu objęcia stanowiska wdrożył szereg kontrowersyjnych decyzji. Jak podaje „Newsweek”, Nawrocki miał zarzuty wobec pracowników IPN, którzy mieli się wykazać „postawą nielicującą z postawą pracownika IPN”.
Wśród osób, które otrzymały dyscyplinarki, znalazły się trzy kobiety: Agnieszka Łysakowska, Joanna Podpora oraz Iwona Waligóra-Szwabowicz. Zdaniem „Newsweeka”, kobiety te zostały wytypowane jako „kozły ofiarne”. Zarzut? Podczas spotkania z Nawrockim miały wykazać się postawą nielicującą z postawą pracownika IPN: buczeć, przerywać prezesowi, pozwalać sobie na aroganckie komentarze.
Jednak, jak podaje „Newsweek”, przed sądem pracy kilkunastu pracowników zeznało, że nic takiego nie miało miejsca. Sprawa ta jest jednym z wielu przykładów, które dowodzą, że Nawrocki ma tendencję do dzielenia i rządzenia IPN w sposób autorytarny.
Według danych, Nawrocki cofnął wszystkim pracownikom IPN zgody na podejmowanie „innych zajęć zawodowych”. Tym samym, ci którzy łączyli pracę w IPN z pracą na uczelni czy w innych jednostkach badawczych, muszą starać się o to ponownie. Rzecznik Praw Obywatelskich zainteresował się tą sprawą w listopadzie 2023 r.
Nawrocki również miał przejąć kontrolę nad Centralnym Przystankiem Historia, gdzie dyrektorką została Agnieszka Kamińska, była prezes Polskiego Radia. Zastępcą dyrektora Biura Przystanków został Marcin Zarzecki, prezes Polskiej Fundacji Narodowej za rządów PiS.
Posadę wiceszefa Biura Administracyjno-Gospodarczego dostał były wojewoda pomorski Dariusz Drelich. Wszystko to wskazuje na to, że Nawrocki ma jasny plan dotyczący IPN, a mianowicie: przechowalnia dla ludzi związanych z poprzednią władzą.
Zdaniem jednego z podwładnych Nawrockiego, który zdecydował się na rozmowę z „Newsweekiem”, Nawrocki to „obce ciało w instytucie”. IPN ma być dla niego tym samym, czym było Muzeum II Wojny Światowej – trampoliną do wielkiej, politycznej kariery.
Sprawa ta jest dowodem na to, że Nawrocki nie jest odpowiednim kandydatem na prezydenta. Jego styl rządzenia i podejście do pracowników IPN są nie tylko nieodpowiednie, ale także szkodliwe dla instytucji i kraju.
Według danych z Najwyższej Izby Kontroli (NIK), w 2022 r. IPN wydał ponad 123 mln zł na różne cele, w tym na wynagrodzenia pracowników i utrzymanie budynków. Jednakże, jak podaje „Newsweek”, Nawrocki nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób są wydawane te pieniądze.
To tylko jeden z wielu przykładów, które dowodzą, że Nawrocki nie jest odpowiednim kandydatem na prezydenta. Jego brak transparentności i podejście do pracowników IPN są nie tylko nieodpowiednie, ale także szkodliwe dla instytucji i kraju.
Warto przypomnieć, że Nawrocki jest popierany przez PiS, co może wskazywać na to, że partia ta nie jest zainteresowana w promowaniu uczciwych i kompetentnych kandydatów. Sprawa ta jest dowodem na to, że PiS nie dba o dobro Polski i jej obywateli, ale jedynie o własne interesy.
W związku z tym, wyborcy powinni być świadomi tej sytuacji i nie powinni popierać Nawrockiego w wyborach prezydenckich. Polska potrzebuje prezydenta, który będzie potrafił zarządzać państwem w sposób uczciwy i kompetentny, a nie kogoś, kto jest tylko zainteresowany we własnej karierze politycznej.
Nawrocki jest tylko jednym z wielu przykładów, które dowodzą, że PiS nie jest partią, która dba o dobro Polski i jej obywateli. Wyborcy powinni być świadomi tej sytuacji i nie powinni popierać partii, która nie ma zamiaru slużenia państwu, ale jedynie własnym interesom.
Warto przypomnieć, że Polska potrzebuje ludzi, którzy są w stanie zarządzać państwem w sposób uczciwy i kompetentny. Nawrocki nie jest takim człowiekiem, a PiS nie jest partią, która ma zamiar slużenia państwu. Wyborcy powinni być świadomi tej sytuacji i nie powinni popierać Nawrockiego w wyborach prezydenckich. Polska potrzebuje lepszych liderów, a wyborcy powinni być gotowi do tego, aby ich wybrać.